12.4.15

Wielkanoc BLW

Czas na małe podsumowanie naszego BLW. Minęły tak naprawdę 2 miesiące a różnica jest ogromna! Wielkanoc postanowiliśmy spędzić poza domem i wyjechaliśmy w góry. Początkowo myślałam, że będę dla Blanki przygotowywać jakieś posiłki w pokoju gdzie był aneks kuchenny ale nie było na to czasu. A to spacer jeden, drugi, ciągle jakieś atrakcje i w końcu do restauracji chodziliśmy zazwyczaj prosto z wycieczki. Wcale nie było tak ciężko znaleźć coś dla malucha no może raz ale uratowały nas kopytka i ogórek kiszony (jedzony pierwszy raz:)). Tak naprawdę siedzieliśmy sobie zupełnie na luzie, każdy jadł swoje danie, a drugiego dnia tak się zagadaliśmy, ze „zapomnieliśmy” o małej, która spokojnie jadła sobie swoje placuszki z kaszy jaglanej ( wybrane z menu). Rewelacja! Oczywiście zazwyczaj przed lub po (w zależności od pory) posiłku było karmienie piersią, i wszyscy zadowoleni siadali do obiadu:) Nawet śniadanie wielkanocne mieliśmy zamówione w restauracji gdzie siedzieliśmy bite 2 godziny i nie było żadnego płaczu ani marudzenia! Jak na dziś, rewelacja!:)

Zawsze miałam ze sobą baaardzo przydatne gadżety: matę silikonową do położenia na blacik krzesełka lub stołu ( krzesełka w knajpach są niestety niezbyt czyste), fartuszek z rękawkami i chusteczki nawilżane. Zazwyczaj mam ze sobą wafle ryżowe i pokrojone jabłko, gdyby naprawdę NIC nie było co mogła by zjeść ale tym razem nawet to nie było potrzebne.

Przed nami wakacje, za 3 tygodnie lecimy do Grecji, jestem dobrej myśli!


 Śniadanie na luzie, w pokoju brak krzesełka ale dałyśmy radę. Oprócz chlebka było jajko na twardo i pasztet wegetariański z soczewicy i marchwi:)



Placuszki jaglane, panie kelnerki były zachwycone:)



Babka wielkanocna, ta nie dla nas...ale mama upiekła w domu i zabrała na wyjazd coś dla Maluszka:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz