W samolocie, pora na lunch: omlet z groszkiem i jabłko:)
W greckiej tawernie Souvlaki czyli kawałki kurczaka nadzianego na szpadkę, brązowy ryż, dla mamy cóż...frytki:)
Pieczone warzywa: bakłażan, papryka, cukinia ....ale Blanka dostała od właściciela ciastko robione przez jego mamę i przepadła...zjadła prawie całe:)
i wiecie co? do dzisiaj nie wiemy co w nim było:) uroki wakacji:)
świeży ananas? proszę bardzo:)
Jeszcze jedna potrawa z tawerny, meatballs :) tu w wersji domowej gdyż tamte nie załapały się na zdjęcie:)
Więc jak to wyglądało? Rano próbowałam z owsianką na wodzie, pierwszy dzień ok, potem blee..
ew. chlebek lub owoc dla zajęcia.
Lunch. Tu pole do popisu spore. W każdej greckiej tawernie znajdziemy szeroki wybór dań idealnych na lunch, małe porcje, pieczone warzywa, zdrowe omlety, ciekawe przekąski ..oj tak było w czym wybierać. Ale nie najadamy się bardzo gdyż....w hotelu czeka na nas kolacja:) I tutaj też rewelacja, do wyboru do koloru, warzywa, pasty, sałatki, ryby, krewetki, naprawdę nie było dnia żeby nie można było wybrać czegoś dla maluszka. Generalnie Blania była sensacją restauracji jedząc np. truskawki w białej letniej sukieneczce:) szkoda ze nie mam zdjęcia! ale generalnie rządził cyc i przez cały wyjazd może tylko skubnęła tych pysznych dań.
Omlet z pomidorami
Najważniejsze jest to, że pierwszy dalszy wyjazd zaliczony i naprawdę spokojnie można dać radę a po powrocie córeczka zaskoczyła nas nową umiejętnością, mianowicie raczkuje z zawrotną prędkością po całym domu!:)
ps. Po dwóch dniach od powrotu jedzenie wróciło do normy i Blanka pomału je coraz więcej a przynajmniej jest z nami przy stole:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz